Jak to jest możliwe, że w XXI wieku w Europie i na świecie nadal powszechne są produkty testowane na zwierzętach? Dlaczego kampanie, takie jak #saveralph, mimo swojego ogromnego zasięgu, zaangażowania celebrytów i w końcu poruszenia, jakie wywołują, nie są skuteczne?
Kim jest Ralph? To animowany bohater filmu przygotowanego na zlecenie Humane Society International/Europe. To jedna z największych organizacji na rzecz ochrony zwierząt na świecie. Ralph, głosem Taika Waititi, udziela wywiadu Ricky’emu Gervais (brytyjski aktor i komik), opowiadając o swoim życiu królika-testera. W niecałe 4 minuty poznajemy, ze wszystkimi okrutnymi szczegółami, na czym dokładnie polega „praca” zwierzęcia, na którym testuje się produkty używane przez ludzi. W całej poruszającej kampanii najsmutniejsze jest jednak to, że nadal jest ona bardzo potrzebna.
Zabronione czy nie?
Od 2013 w Unii Europejskiej obowiązuje całkowity zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach. Dotyczy to gotowych produktów, ale także ich składników. W teorii obowiązujące prawo powinno blokować sprzedaż wszelkich kosmetyków, których jakikolwiek składnik był testowany na zwierzętach. W praktyce luki prawne pozwalają firmom przeprowadzać testy w innych krajach (w 80% krajów na świecie testowanie na zwierzętach jest dozwolone!), a następnie ponownie testować te same produkty w Europie, korzystając z innych metod. Wiele składników kosmetyków stosuje się także do produkcji innych artykułów, które mogą być testowane na zwierzętach, zgodnie z innymi przepisami. Dotyczy to np. składników środków farmakologicznych, wykorzystywane następnie do produkcji kosmetyków.
Co testuje się na zwierzętach?
Testowanie kosmetyków na zwierzętach budzi najwięcej kontrowersji i sprzeciwu. Ale to tylko niewielka część produktów testowanych na potrzeby człowieka. Prym wiodą tu nie tylko firmy farmaceutyczne, sprawdzające na zwierzętach skuteczność leków, szczepionek, suplementów diety i innych produktów farmakologicznych. Ogromna część produktów to detergenty, środki spożywcze, pasze i karmy dla zwierząt (testowane najczęściej na bezdomnych psach). W samej Unii Europejskiej do badań naukowych rocznie wykorzystuje się 12 mln zwierząt. Wśród nich największą grupę stanowią myszy i szczury. Ale są też ryby, króliki, norki, bydło, konie, ptaki koty i psy.
Prawo, które nie chroni
Nie ma żadnego uzasadnienia na cierpienie zwierząt, zwłaszcza w imię naszej urody. Wprowadzenie zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach w Unii Europejskiej było ważnym krokiem w kierunku pozytywnych zmian, ale to nadal za mało. Niedoskonałość przepisów widać na przykładzie rynku chińskiego. Do 2020 roku władze chińskie wręcz wymagały, aby kosmetyki wprowadzane do obrotu w ich kraju były testowane na zwierzętach. Dopiero po długoletnich wysiłkach PETA i ujawnieniu potajemnego płacenia za takie testy przez światowe korporacje, Chiny dopuściły importowanie kosmetyków ogólnych (szampony, balsamy, szminki itd.) bez testów na zwierzętach. PETA przyznaje jednak, że ten sukces nie oznacza zaprzestania testowania kosmetyków w ten nieetyczny sposób. Dla tych, którzy nie liczą się z cierpieniem zwierząt, stawiając tylko na zyski, furtka nadal stoi otworem.
Testowanie na zwierzętach – co możesz zrobić
Polskie przepisy są spójne z przepisami unijnymi. Ale na naszych sklepowych półkach nadal znajdziemy produkty firm, które mniej lub bardziej otwarcie omijają przepisy, testując swoje produkty lub ich składniki na zwierzętach. Na szczęście my, jako konsumenci, mamy wpływ na to, jakie produkty wybieramy. Czym się kierować przy tym wyborze? Niestety symbol króliczka umieszczony na opakowaniu nie daje nam 100% gwarancji. Podobnie, jak oznaczenie, że kosmetyk jest wegański. Jest to hasło marketingowe, stosowane przez firmy, za którym nie idzie żadna weryfikacja. Chyba że firma posiada jeden z uznanych certyfikatów wegańskich (ale o tym przy innej okazji). Dlatego należy sprawdzać, jakie firmy znajdują się aktualnie na listach które można znaleźć na blogach: Happy Rabit, Logical Harmony, stronie: Stowarzyszenie Kosmetyki bez Okrucieństwa lub stronie organizacji PETA (chociaż w tym przypadku polecam głęboką weryfikację marek)
A może testowanie na zwierzętach ma głębszy sens?
Czy istnieją okoliczności łagodzące, w jakich testowanie na zwierzętach może być dopuszczalne? Naukowcy twierdzą, że tak, podkreślając, że każde takie badanie jest dla nich „zawsze bardzo trudne moralnie i emocjonalnie”, ale konieczne. Po drugiej stronie stoją jednak obrońcy praw zwierząt, wśród których nie brakuje ludzi nauki. To m.in. Ci, którzy szukają alternatywnych metod testowania, nie tylko kosmetyków, ale także leków. Wielu z nich twierdzi wręcz, że testowanie na zwierzętach jest niepotrzebne i nieskuteczne. Ten spór nie zostanie rozwiązany w najbliższym czasie. Każdy z nas może jednak go rozstrzygnąć wewnętrznie, wybierając właściwe produkty, poszerzając wiedzę swoją i innych, wspierając organizacje zwalczające okrutne praktyki wobec zwierząt, ucząc dzieci empatii.
Czy zatem jesteśmy bezbronni wobec okrucieństwa metod stosowanych przez wielkie firmy? Nie. Choć dopóki nasze oburzenie nie zostanie przekute w czyny, kampanie #saferalph czy #crueltyfree będą mało skuteczne.